Witam Was... z miną "na bakier"...
Kolejny dzień i majstra nie ma...
Dlaczego mnie to nie dziwi...??? Spodziewałam się tej "nieobecności"...
już mam dość... ciągłe oszukiwania i kombinowania wyczerpały mój bagaż cierpliwości przewidziany na ekipę murarską.... teraz się gotuję!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Żeby płacić dobrą kasę i jeszcze się prosić żeby się zjawili... nie pojmuję...
Ja pilnuję mojego zleceniodawcy... i znoszę jego humory... byle tylko praca była... a moja EKIPA... robi sobie ze mnie JAJA... i to takie zbukowate jaja!!!!!!!!!
Udało mi się dodzwonić do majstra... odziwo odebrał...
Niby zachorowała... i niby wraca jutro z roboty wyjazdowej... ale u nas zjawi się w poniedziałek, bo koniec tygodnia i już nie ma co zaczynać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jasna ch....ra!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! (sorki...)
Przecież przez 2 dni (piątek i sobotę) spokojnie mogli by coś podgonić... ale nie... nie trzeba... mam zachować spokój... nadal twierdzi, że zdąrzą na 31 październik...
JAKAŚ POKICHANA PARANOJA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mieli już od poniedziałki murować...
a na koniec września niby więźba i dach....
A tu kolejny zakorkowany tydzień!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
I niby 31 październik nadal aktualny....
Mimo mojej amatorszczyzny... szczerze w to WĄTPIĘ...
No i postanowiłam.... żarty się skończyły... teraz będę stała nad nimi jak szeryf!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! wkońcu chodzi o naszą rezydencję, nasz czas no i naszą kasiorkę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie twierdzę, że wprowadzimy się w rok, ale nie chcę stawiania murów w nieskończoność!!!!!!!!!!!!!!!
To już nie tylko nuda... ani nie irytacja... to już ZIMA drepcze po piętach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!